Nie święci domy lepią. Niezwykła historia domu wybudowanego wyłącznie z naturalnych materiałów

Oceń artykuł:

100%
0%

O budowie oraz życiu w domu ze słomy i gliny rozmawiamy z Przemkiem Rajem, który na swojej działce wybudował pięć budynków strawbale – w tym własny dom.

Nie święci domy lepią. Niezwykła historia domu wybudowanego wyłącznie z naturalnych materiałów Fot. Facebook/Farma Stoczki

Krzysztof Zięba: Budowa domu to dla wielu osób największe wyzwanie w życiu. W takiej sytuacji niełatwo pewnie zdecydować się na nietypową technologię.

Przemysław Raj: Na pewno wymaga to sporo odwagi, a przede wszystkim chęci do eksperymentowania. Miałem okazję spróbować murowania z cegły i pustaków. W porównaniu z nimi praca ze słomą i tynkiem glinianym jest czystą przyjemnością. Trudno z czymś porównać to niesamowite uczucie, kiedy coś powstaje z niczego i po zakończeniu dnia ma się przed sobą samodzielnie postawioną, otynkowaną ścianę. Nagle okazuje się, że osoba pracująca za biurkiem jest w stanie zbudować dla siebie dom. Oczywiście warto skorzystać z pomocy fachowców, ale nie trzeba wielkiego talentu, żeby opanować potrzebne do tego umiejętności.

W takim razie czego potrzeba?

Warto zacząć od udziału w warsztatach. Krótkie, dwu- czy trzydniowe mogą dać podstawową wiedzę, ale najlepiej pojechać na budowę domu i się w nią włączyć. Ważne, żeby popracować z ludźmi, którzy znają się na tej technologii. Parę godzin na placu może dać więcej niż rok przeglądania stron internetowych. Oczywiście nie wszystkie warsztaty są godne uwagi. Zdarza się, że prowadzący chce tylko wyciągnąć pieniądze od eko-frajerów. Trzeba sprawdzać, kim jest organizator. Na pewno powinien być praktykiem, który ma za sobą kilka realizacji. W OSBN [Ogólnopolskie Stowarzyszenie Budownictwa Naturalnego – red.] są zawodowcy, którzy utrzymują się z budowania z materiałów naturalnych, mają doświadczenie.

I wiedzę. Przyszły inwestor może poczuć się trochę zagubiony, gdy szuka informacji o budownictwie ze słomy. Jest wiele odmian tej technologii, np. strawbale load bearing, czyli wersja bez konstrukcji drewnianych, w której słoma używana jest jako materiał do ścian nośnych. W Polsce takich budynków prawie się nie buduje, bo nasze kostki słomiane nie mają odpowiedniej jakości. W bardziej rozpowszechnionym wariancie z drewnianym szkieletem też jest kilka opcji. Przed budową warto je porównać i wybrać najlepszą w danej sytuacji.

Bez konstruktora, który wszystko policzy, na pewno się nie obejdzie. A co do wykonania, jeśli inwestor nie ma doświadczenia w pracy z drewnem, najlepiej zlecić ten etap dobremu cieśli.

Czas na kilka stereotypowych pytań. Co z myszami? Pleśnią? Zwierzętami kryjącymi się w słomianych ścianach?

Te wątpliwości rzeczywiście często się powtarzają, kiedy mowa o domach ze słomy. Tyle że pleśnie najlepiej rozwijają się na mokrych płytach g-k. Zdarzyło mi się, że przy układaniu płytek fachowiec nie dokręcił śrubunku. Woda kapała na gips-karton i ścianę glinianą. Po dwóch latach okazało się, że płyta cała była w strzępkach grzyba, a na glinie pleśni prawie nie było. Jeśli tylko ściany są suche, żaden grzyb się na nich nie rozwinie.

file.salon (1) Fot. Facebook/Farma Stoczki

Gryzonie też nie są problemem. Myszy nie wchodzą w otynkowane ściany, zresztą nie mają tam wiele do jedzenia. Jeśli chodzi o ochronę przeciwpożarową, na wszelki wypadek zainstalowałem czujniki, ale jeśli coś w moim domu się spali, to raczej drewniane wyposażenie, a nie pokryta gliną słoma. Nawet jeśli będzie się żarzyć, nie pojawi się płomień, bo w ciasno sprasowanym materiale brak powietrza. Trochę tak jak z papierem – jedna kartka jest łatwa do zapalenia, ale proszę spróbować podpalić książkę telefoniczną.

Czy instalacje elektryczne nie podnoszą ryzyka pożaru?

Najlepiej poprowadzić przewody w warstwie glinianego tynku, a nie przez słomę. Można też na wszelki wypadek użyć peszli. Z gniazdkami nie ma problemu. Wycina się otwór w glinianym balu i wypełnia go gliną.

Gniazdko można łatwo osadzić, ale co z wiszącymi na ścianie szafkami i półkami?

Aranżację wnętrza warto przemyśleć wcześniej. Typowym rozwiązaniem jest umieszczenie pod warstwą tynku solidnej, długiej deski na wysokości przyszłych szafek. Zamocowana do konstrukcji nośnej utrzyma nawet ciężkie kuchenne meble. Można to też zrobić inaczej. Wierci się otwór głęboki na 20-30 cm, sięgając w głąb kostki. Słoma jest skompresowana pod dużym ciśnieniem i stabilnie utrzymuje taki kołek. Można w niego wkręcić hak, który bez kłopotu utrzyma kilkaset kilogramów.

Zdrowy mikroklimat, możliwość samodzielnego, a więc tańszego budowania to często przywoływane zalety domów strawbale. Jak wyglądają ich wady z perspektywy użytkownika?

Mieszkam w domu ze słomy i gliny od trzech lat. Na pewno jest kilka spraw, na które trzeba zwracać uwagę. Gliniany tynk jest kruchy w porównaniu z cementowym, dzieci podczas zabawy mogą go porysować albo ukruszyć. Z drugiej strony, naprawa jest banalnie prosta, wystarczy opryskiwacz i gąbka, żeby ściana wyglądała jak wcześniej. Na zewnątrz tynk gliniany się nie sprawdza w polskich warunkach. Można go wzmocnić, ale to drogie rozwiązanie. Poza tym w takich domach bywa dość sucho zimą. Tynk gliniany ma dużą pojemność wodną, pochłania wilgoć z powietrza. W domu mamy specjalną tacę nad kominkiem - nalewam na nią wodę, można też użyć nawilżacza.

file.dom (3) Fot. Facebook/Farma Stoczki

Będzie więcej "słomiaków". Najstarsze domy strawbale mają już około 100 lat i wciąż spełniają wymogi dotyczące izolacyjności cieplnej w przeciwieństwie do domów murowanych z tego samego okresu. W moim domu współczynnik U jest na poziomie 0,12-0,13 W/(m2K), więc spełnia wymogi budownictwa energooszczędnego.

 

Oceń artykuł:

100%
0%
×

podziel się tym artykułem

Wyślij artykuł swoim znajomym